Ten wpis miał być opowieścią o wykopaliskach w Łutowcu. Miały to być
moje ostatnie badania terenowe w tym roku i po ich zakończeniu
planowałam wreszcie odkurzyć mój warsztat złotniczy. Niestety, jak to w
życiu bywa, nie wszystko co zaplanujemy udaje się zrealizować, czasem
coś staje na przeszkodzie. W moim przypadku tym
czymś
jest ponad 300 pudeł z kośćmi z badań archeologicznych na krakowskim
Rynku, które muszę zainwentaryzować do końca września. Do tego czasu
mogę zapomnieć o terenie, wykopaliskach, biżuterii...Jeszcze na początku
września nic nie zapowiadało katastrofy i byłam pewna, że zdążę. Ale
niestety w ubiegłym tygodniu, kiedy prawie finiszowałam, w przepastnych
PAN-owskich piwnicach znalazło się kilka "zapomnianych" kartonów, a w
nich kilkaset dodatkowych kości. I mam takie niejasne uczucie, że to
jeszcze nie wszystko i kiedy już skończę z Rynkiem
J na pewno przyniesie mi jakieś przeoczone pudełko :-(
Na otarcie łez musiał mi wystarczyć krótki bo zaledwie jednodniowy wyjazd do Łutowca w miniony piątek. :-(

Korzystając z pięknej, słonecznej pogody powałęsałam się trochę po
okolicy, a trzeba dodać, że jest się gdzie wałęsać, ponieważ z Łutowca
jest ok. 1,5 km do ruin zamku w Mirowie i 3 km do zamku w Bobolicach. W
okolicy znajduje się też słynna
Jaskinia Stajnia, w której zespół badaczy pod kierunkiem dr M. Urbanowskiego znalazł zęby Neandertalczyka - pierwszego w Polsce!

Ale wracając do tematu, jaskinia w której wrocławscy paleontolodzy we współpracy z
J prowadzą badania nosi wdzięczną nazwę "Dziura Wacka"
- zapomniałam zapytać na czyją to pamiątkę ;-). Wapienne ostańce, w
których znajduje się ta jaskinia otaczają jałowcowe zarośla. Aby dostać
się do jej wnętrza trzeba przecisnąć się przez dość wąski komin
krasowy, ponieważ inne wejście - jeśli istniało, jest obecnie zupełnie
zasypane. W tym sezonie (i pewnie w następnym też) badacze koncentrują
się na wyeksplorowaniu osadów wypełniających komin.
Ze szczytu wapiennych skałek, w których znajduje się jaskinia
rozpościera się fantastyczny widok na kwitnące właśnie wrzosowiska.

Wspomniany komin krasowy prowadzi do położonej kilka metrów poniżej komory,
która jest obecnie wypełniona osadami niemal po sam strop i aby się do
niej dostać trzeba znowu przeciskać się przez wąską szczelinę. Nie
odstraszyło to jednak żądnych wrażeń eksploratorów, ja nie byłam aż tak
odważna. Może po wyeksplorowaniu osadów z wnętrza komina uda się
odsłonić szersze wejście w głąb? Poczekam...
Jak dotąd, jaskinia nie zaskoczyła i jedynymi znaleziskami są szczątki
fauny - głównie nietoperzy, gryzoni i muszle różnej maści ślimaków.
Trafiają się też pojedyncze kości większych ssaków. Ale taki też był cel
tych badań. Chodziło o kości i kości są, nawet w dużych ilościach :-).
Muszę przyznać, że i mnie zaświeciły się oczy na widok tych prób, bo
nieczęsto ma się okazję oglądać np całą czaszkę nietoperza ;-). Ciągle
jednak mamy z J nadzieję na jakąś archeologię, wszak to
dopiero pierwszy sezon i jeszcze wszystko może się zdarzyć. Liczę też
na to, że w następnym sezonie będę mogła wreszcie pojechać do Łutowca na
dłużej.
To tyle o wykopaliskach w Dziurze Wacka, następny wpis będzie o wycieczce do Mirowa i Bobolic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz