Jest!
Nareszcie ukazał się tom z międzynarodowej konferencji w Krośnie, na której były prezentowane obsydiany z Targowiska.
Konferencja pt. "Transkarpackie kontakty kulturowe w epoce kamienia, brązu i wczesnej epoce żelaza" odbyła się w dniach 17-18 listopada 2009 r. Zorganizowało ją Muzeum Podkarpackie w Krośnie.
Do
Targowiska na stanowisko 10 i 11 (oczywiście jest to całkowicie
sztuczny podział, w rzeczywistości jest to jedno wielkie stanowisko)
trafiłam w 2002 roku, późną jesienią. Zresztą w tamtych zamierzchłych
czasach sezon wykopaliskowy na "autostradach" zaczynał się w
październiku, a kończył w grudniu ;-).
Stanowisko
w Targowisku okazało się prawdziwym sezamem dla archeologów. Było tu
wszystko: od kultur wczesnoneolitycznych, przez obiekty mierzanowickie,
łużyckie ( w tym ogromne cmentarzysko popielnicowe, liczące ponad 500
pochówków), zabytki z okresu wpływów rzymskich, aż po średniowiecze. No i
brakowało tylko paleolitu. Muszę przyznać, że po cichu liczyliśmy z J
na jakąś malutką krzemienicę, ale mijały kolejne sezony i nic. Powoli,
wprost proporcjonalnie do ilości przerzuconej ziemi, traciliśmy
nadzieję. Aż do pamiętnego październikowego dnia 2004 roku.
Ten dzień, a właściwie jego końcówkę, zapamiętam do końca życia :-).
Początkowo
nic nie zapowiadało sensacji, jak co dzień zajmowaliśmy się
dokumentowaniem obiektów w części stanowiska, na której wychodziły
głównie jamy łużyckie. Ja akurat miałam do obfotografowania i
narysowania palisadę łużycką - bardzo "wdzięczny" obiekt, zwłaszcza na
koniec dnia roboczego, składający się z kilkudziesięciu słupków, które
trzeba było zadokumentować. Pamiętam, że chłopak doczyszczający tę
palisadę do zdjęcia podszedł do nas i pokazał niepozorny wiórek
krzemienny. Nie wzbudził on początkowo naszego większego entuzjazm choć
chłopak, który go znalazł twierdził, że krzemień ten wyszedł z "żółtego"
- czyli tzw. calca ( calec - wg większości archeologów to coś żółtego
dookoła obiektu albo pod warstwą kulturową, czego się już nie kopie bo
tam nic nie ma). Zwaliliśmy to oczywiście na krety i dalej "zabijaliśmy"
jamy. Za chwilę jednak chłopak zjawił się ponownie, tym razem z dwoma
kolejnymi wiórami. I znowu upierał się, że znalazł je w lessie pod
palisadą. To już obudziło naszą czujność i nadzieja, przywalona tonami
ziemi, zaczęła powoli kiełkować.
No
a na drugi dzień kolega doczyszczający profil jamy mierzanowickiej
znalazł kolejny krzemień. Tu już nie było żadnych wątpliwości - wyszedł z
lessu pod obiektem, a więc z calca!
Zaczął
się ciężki czas oczekiwania na decyzję Zespołu. Kierownik badań jeździł
do Krakowa i starał się przekonać "górę", żeby wydała zgodę na
przekopanie tzw. calca i jeszcze zapłaciła za to! Nie były to chyba
łatwe pertraktacje, ponieważ w grę wchodziło kilkanaście arów, które
trzeba było ręcznie przekopać w poszukiwaniu poziomu paleolitycznego. W
końcu dostaliśmy zgodę na szukanie paleolitu, niestety w międzyczasie
zrobił się listopad i warunki pracy dramatycznie się pogorszyły.
Dopełnieniem wszystkiego było zalanie na początku grudnia kilku arów
odsłoniętych do głębokości ponad 160 cm, a następnie to wszystko
zamarzło tworząc gigantyczne lodowisko. Zgroza! Nie obyło się bez
interwencji strażaków, którzy odpompowywali hektolitry wody z zalanych
arów. Ratowaliśmy, co się dało, jednak w końcu przyroda wzięła górę i
prace kończyliśmy w roku następnym. Zresztą też mało przyjaznym, jeśli
chodzi o warunki pogodowe (paskudny maj 2005 r.)
No ale wracając do samego paleolitu, znalezisko to przeszło nasze najśmielsze oczekiwania.
Bo znaleźliśmy:- po pierwsze pozostałości pięciu ognisk,
- kilka krzemienic (od liczących po kilkanaście zabytków do takich, w których znajdowało się kilkaset krzemieni),
- szczątki konia i renifera- głównie fragmenty łuków zębowych i pojedyncze izolowane zęby,
- no i na koniec nasze największe odkrycie, czyli skupisko obsydianów. W sumie około 250 zabytków, co daje największy górnopaleolityczny zbiór tego surowca w Polsce.
Zapraszam!